Ostatnio na zajęciach, które prowadzę w Warszawskiej Szkole Fotografii, zapytałam studentów, jaki jest ich cel na ten rok nauki. Najczęstsza odpowiedź była prosta: robić lepsze zdjęcia. Dla każdego to znaczy trochę co innego: można udoskonalać technikę, poruszyć wreszcie jakiś ważny dla siebie temat, czy po prostu budować własny styl niezależny od chwilowej mody.
Ja też nieustannie się uczę, szukam nowych inspiracji i dążę to tego, żeby robić zdjęcia odważne, prawdziwe i piękne. Jeśli masz ochotę towarzyszyć mi w tej drodze – mam coś dla Ciebie.
Rozpoczynam cykl porad, jak robić lepsze zdjęcia.
Opiszę wszystkie sposoby, które sprawdziły się u mnie. Znajdziesz tu wskazówki dotyczące kwestii technicznych, związanych z obsługą aparatu, ale też dużo miejsca będę poświęcać na kompozycję, kolor, budowanie nastroju – wszystkie tematy związane ze sztuką i wizualnością. Będą też rady dotyczące psychologii i motywacji – u mnie to absolutna podstawa, od której zaczyna się rozwój w fotografii. No bo jak tu robić lepsze zdjęcia, kiedy brakuje pomysłów, energii i motywacji.
Wszystko co opisuję, to moje subiektywne sposoby – zatem najwięcej skorzystasz, jeśli gustujesz w podobnej fotografii jak ja: autentycznej, emocjonalnej, opowiadającej o ludziach. Raczej nie znajdziesz tu porad jak fotografować wyścigi żużlowe – bo po prostu na tym się nie znam 😉
Zatem do dzieła, startujemy!
1. Wyjmij aparat z szuflady!
Banalne, ale skuteczne! Sprzęt się kurzy, bo używasz go raz w miesiącu, jak wyjeżdżasz na weekend? Nic dziwnego, że potem szału nie ma. Z kilku powodów: po pierwsze nie masz okazji, żeby ćwiczyć. Po drugie: ograniczasz się do kilku powtarzalnych tematów, czy sytuacji. Fotografujesz, tylko kiedy jest to wygodne, np. na wakacjach – a to nie rozwija.
Złam przyzwyczajenia. Spróbuj fotografować codziennie.
Obiecuję, że w ciągu miesiąca będziesz robić dużo lepsze zdjęcia! Jeśli potrzebujesz motywacji, w sieci jest dużo fotograficznych zabaw w stylu 30-day challenge, gdzie codziennie przez miesiąc robisz proste foto-zadanie (typu: sfotografuj swoje stopy, albo zrób zdjęcie, które pokazuje jakiś obiekt w ruchu).
Noś aparat przy sobie nawet w “niefotograficznych” sytuacjach. Nie trzymaj go w trudno dostępnym miejscu, gdzie zaglądają tylko pająki. Niech będzie pod ręką – na co dzień! (patrz punkt nr 2)
Jest taki zestaw sytuacji, w których często sięgamy po aparat: wakacje, imprezy, spacery po parku. Na co dzień trochę nie ma czasu, trochę się nie chce. A to przecież codzienność stanowi trzon naszego życia. Zacznij fotografować rzeczy zwykłe, banalne, codzienne…
Dokumentuj normalne życie.
Uwierz mi, po kilku latach te zdjęcia będą najcenniejsze. Przykłady: dziecko w drodze do przedszkola, ulubiony kubek w herbatą, buty wszystkich domowników ustawione w korytarzu. Fotografuj to, co lubisz w swojej codzienności, to co jest dla ciebie ważne, to co cię pasjonuje i to, co cię irytuje. Spróbuj opowiedzieć o sobie, o twoim życiu, uczciwie, szczerze. Tak powstają najlepsze zdjęcia.
Zdjęcie z sesji rodzinnej, którą robiłam w maju. Sto razy bardziej lubię takie naturalne ujęcia niż wystudiowane pozy. Jestem pewna, że po 10 latach to będzie naprawdę fajna pamiątka.
3. Więcej światła! (byle nie z żarówki)
Światło to klucz do pięknych zdjęć. Możesz sfotografować coś naprawdę zwyczajnego – np. obierki od ziemniaków, ale jeśli będą pięknie oświetlone, zdjęcie będzie interesujące.
Wybieraj światło dzienne.
To jest podstawowa sprawa, szczególnie jeśli fotografujesz w kolorze. Zdjęcia ze sztucznym światłem domowym najczęściej wychodzą tak sobie: często są żółte, albo co gorsza sine lub zielonkawe. Po drugie – nawet przy zapalonym świetle wciąż jest za ciemno (dlatego wychodzą szumy na zdjęciach, trudno złapać ostrość). Po trzecie: lampy sufitowe dają cienie pod oczami.
Jeśli fotografujesz w domu (czy po prostu we wnętrzach), rób to za dnia i jak najbliżej okna. Zimą, kiedy wcześnie robi się ciemno – nie planuj zdjęć po pracy.
Ta rada szczególnie przyda się blogerom kulinarnym – dobre dzienne światło to klucz do apetycznie wyglądającego jedzenia. To samo dotyczy fotografii do sklepów internetowych. Chcesz wiernie oddać kolory produktów – fotografuj w dzień! Albo zamów profesjonalną sesję w studio.
To zdjęcie obrączek jest zrobione na parapecie. Rozmyta linia, która biegnie poziomo to jest rama okna. Polecam takie ustawienie do zdjęć małych przedmiotów. Jeśli przeszkadza Ci coś, co widać za oknem, można nakleić na szybie kalkę techniczną.
A tutaj małe porównanie: zdjęcie po lewej stronie zrobiłam wieczorem, przy świetle żarówki. Zdjęcie po prawej – rano, na parapecie, w świetle dziennym. Od biedy dałoby się to żółte zdjęcie trochę podratować, poprawić balans bieli w programie graficznym, ale nie uda się osiągnąć takiego miękkiego świetlistego efektu jak po prawej.
4. Łam zasady i fotografuj pod słońce.
Podobno tak nie należy. Ha ha! Nie wierzcie w tę dziwną zasadę. Najlepsze zdjęcia robi się w tak zwanej kontrze – czyli pod światło. Słońce oświetla tył i bok głowy twojej modelki, czy modela. Taki rodzaj oświetlenia robi klimat, buduje atmosferę, sprawia, że zdjęcia są pełne głębi.
Zdjęcia pod światło najlepiej wychodzą późnym popołudniem, kiedy słońce jest już trochę niżej na niebie.
Jest mały haczyk: od takiego światła automatyka w aparacie może się trochę pogubić. Zdjęcie może wyjść za ciemne. Kiedyś, jak człowiek fotografował na kliszy było to dość ryzykowne i stąd wzięła się zasada „że tak nie należy”. Teraz kiedy zdjęcie widać od razu na wyświetlaczu, korzystajmy z tego luksusu i śmiało eksperymentujmy!
Jak to zrobić? Najlepiej fotografować w trybie manualnym – wtedy masz pełną kontrolę nad ekspozycją i zdjęcia nie wyjdą za ciemne. Jeśli to dla ciebie czarna magia – no worries, pracę w trybie manualnym omówię dokładnie w kolejnych postach.
Zdjęcie “pod słońce”, światło pada trochę z boku. Spójrz, jak układają się cienie.
Pod słońce można też fotografować w domu. Firanki robią klimat, a do tego odbijają światło – dlatego bok twarzy jest taki jasny.
5. Obserwuj, nie ingeruj.
Szybkie pytanie: czy robiąc zdjęcia wołasz ludzi, żeby spojrzeli w obiektyw? Czy jesteś uśmiechowym terrorystą? (Ja trochę jestem, ale walczę ze sobą.)
Nie na każdym zdjęciu ludzie muszą patrzeć z uśmiechem w obiektyw!
Wyobraźmy sobie taką sytuację: fotografujesz swoje dziecko, kota, albo chłopaka. Twój wdzięczny obiekt jest akurat czymś zajęty: kopie dołek w piaskownicy, skubie kwiatki na parapecie, czyta gazetę (kolejność dowolna). Zacznij fotografować bez zwracania na siebie uwagi.
Złap sytuację, taką jaka jest.
Nie wołaj: a kuku, heloł, uśmiech do aparatu! – przynajmniej nie od razu. Uwierz mi – nie na wszystkich zdjęciach ludzie (i koty) muszą się uśmiechać.
A może masz odwrotny problem – bo kiedy pojawiasz się z aparatem, domownicy natychmiast na ciebie patrzą i wciągają brzuch w oczekiwaniu? Wróć do punktu nr 1 – im częściej będziesz fotografować, tym mniejszą to będzie sensacją. Po pewnym czasie nikt nie będzie zwracał na ciebie uwagi, a Ty ustrzelisz fantastyczne, niepozowane foty. Powodzenia!
W tym przypadku uśmiech z pełną buzią mógłby wyglądać mało fotogenicznie.
Która z tych porad jest dla Ciebie najbardziej pomocna? Którą strategię zamierzasz wypróbować? A może masz jakiś zupełnie inny fotograficzny problem?